Muszę w końcu choć kilka słów o nim napisać, bo przecież jak każdy ojciec bardzo jestem ze swego syna dumny. Jak już pewnie wszystkim wiadomo, Olo (bo tak go nazywamy) urodził się 26 marca 2008 roku. Dziś więc ma już prawie cztery miesiące i jest naprawdę dużym chłopcem. Ostatnimi czasy nie miałem okazji robić zbyt wielu zdjęć, więc raczej trudno o naprawdę bieżące ujęcia, ale obiecuję popracować nad tym podczas weekendu.
Olo rośnie zdrowo i rozwija się jak najbardziej prawidłowo. Na częstych przeglądach zdumiewa też lekarzy i plasuje się w górnych przedziałach tabeli wyników. Wszystko to oczywiście za sprawą Mamusi i wyssanej razem z jej mlekiem miłości. Cierpi jedynie na niemowlęcą skazę białkową powodującą raczej swędzącą wysypkę. Powoduje to, że pociera nóżkami o siebie i rozdrapuje wysypkę do otwartych ran. Mamy nadzieję, że niedługo mu to przejdzie, a w międzyczasie próbujemy różnorodnych farmaceutyków przepisanych przez lekarzy. Agnieszka wspomina coś też o medycynie naturalnej… Jestem pewien, że wkrótce to minie i za miesiąc nie będziemy już o tym pamiętać zaprzątając sobie pewnie głowy jakimś innym pryszczem, zaczerwienieniem, czy czymś równie poważnym. O czym obiecuję napisać, by móc potem dyskutować w gronie rodziców…