Nadii czwarte urodziny zbliżają się wielkimi krokami. Z tej okazji wybraliśmy się wszyscy niedawno na małą wycieczkę i zafundowaliśmy jej nową zabawkę. Przywiezienie i złożenie jej zajęło nam blisko pół dnia, ale efekt okazał się imponujący. Od niedzieli piętnastostopowa szaro, niebiesko, żółta trampolina uatrakcyjnia monotonną zieleń trawnika. Do kompletu z huśtawką i zjeżdżalnią, Nadii park atrakcji zajmuje już lwią część naszego ogrodu za domem. Niedługo nie będę musiał już wyciągać z budy traktorka-kosiarki żeby skosić trawę, tak mało jej zostało. Zresztą nawet kwestia własności budy na narzędzia została niedawno zakwestionowana przez naszego małego urwisa.
Drugi, mniejszy łobuz na razie tylko nie pozwala nam się wyspać porządnie. Co nocy, co najmniej dwukrotnie daje nam do zrozumienia, że kwestia jego szybkiego rozwoju jest nie cierpiącą zwłoki. Ola dieta wzbogaciła się niedawno o kleiki, jogurty i owoce – zajada wszystko z apetytem i rośnie w oczach. Jest też coraz bardziej mobilny – potrafi siedzieć podtrzymując się tylko nieznacznie na rączkach, przewraca się i kopie. Co najważniejsze jednak jest zdrów jak ryba i śmieje się nieustannie! Wyrośnie z niego niezły ananas…
Babcia wróciła już do Polski i musimy się teraz nauczyć sami sobie radzić. Najgorsze jest to, że teraz muszę też na tydzień lecieć do Taipei, więc Agnieszka zostanie sama z urwisami. Ciekawe jak sobie poradzi…?