Wielu ludzi ma jeszcze świeżo w pamięci powyborczego kaca z jakim Ameryka obudziła się cztery lata temu. Numer 43 pokonał miernego pretendenta z obozu Demokratów, zyskując mandat na pełnienie urzędu przez kolejne cztery lata. Na szczęście kadencja minie 20 stycznia, kiedy to urząd obejmie wybrany wczoraj Numer 44.
To co działo się w Stanach przez ostatnich 12 miesięcy z pewnością odnotowane zostanie w podręcznikach historii jako przełomowe. Wielu analityków zachwyca się dojrzałością cywilną społeczeństwa amerykańskiego, które jeszcze 60 lat temu nie zezwalało ludziom o odmiennym kolorze skóry na wspólne podróżowanie z białymi, teraz wybrało na swego przywódcę potomka kenijskiego imigranta.
Dla mnie jednak to tylko kolejny dowód na to, że jeżeli bardzo chce się coś udowodnić trzeba tylko bardzo się na tym skoncentrować i poświęcić temu wystarczająco dużo środków, by cel ten osiągnąć. Oczywiście nie chodzi tylko o pieniądze, które z pewnością były kluczowym elementem dostarczenia przekazu, ale przede wszystkim jego wyrazistość wyszlifowana przez sztab ludzi wspierających Prezydenta Elekta.