Ciekawa animacja

Dziś przypadkiem natknąłem się w sieci na tę animację, reklamę aparatu fotograficznego. Jej twórcy zrobili ponoć pięćdziesiąt tysięcy zdjęć, z nich osiem tysięcy odbitek, a potem znowu tysięc osiemset zdjęć, które właśnie składają się na tę krótką produkcję. Bardzo ciekawe.



Wiosenna wycieczka

W zeszłą sobotę pogoda zrobiła się prawdziwie wiosenna i w związku z tym wybraliśmy się ze znajomym Polonusem na krótki rajd motocyklowy po najbliższej okolicy.

Sprzed naszego domu ruszyliśmy przed południem. Pojechaliśmy na wschód przez Hemlock, Honeoye, Naples i Italy Valley do Penn Yan. Tam grzejąc się w promieniach kwietniowego słoneczka zrobiliśmy sobie małą przerwę opróżniając przy tym dwa Bass’y. Piwko sączyliśmy w ogródku na Main Street rozkoszując się klimatem małego miasteczka i dyskutując o urokach życia na wsi. Zmęczeni gadaniem, pół godziny później wsiedliśmy znowu na motory.

Tym razem skierowaliśmy się na północ. Przejechaliśmy przez Canandaigua, Palmyra i Wiliamson, aż do Pultneyville, położonego nad brzegiem jeziora Ontario. Jako, że dochodziła już trzecia po południu zdecydowaliśmy się na małą przekąskę w porcie jachtowym. Podziwiając kształty kołyszących się leniwie na przystani żaglówek rozmawialiśmy o motorach, ich osprzęcie, o planach wakacyjnych i innych równie banalnych rzeczach.

Droga powrotna biegła wzdłuż jeziora, więc z przykrością odczuliśmy chłodne wiosenne powietrze unoszące się nad wodą. Zaobserwowaliśmy też chmary małych muszek tworzących rodzaje kolumn, wiszących równiutko nad środkiem drogi. Większość z nich decydowała się na bliskie, trzeciego stopnia spotkania z nami. Dobrze, że miałem zamykany kask. Towarzysz podróży nie miał takiego luksusu…

O czwartej wróciliśmy do Rochesteru. Po krótkim odpoczynku, pół godziny później, już samotnie ruszyłem na południe do Livoni. Już bez podziwiania krajobrazów pomknąłem do domu autostradą i o piątej zasiadłem z resztą Rodzinki do obiado-kolacji. Dzień zaliczam do bardzo udanych.

W nadchodzącą sobotę pogoda również ma dopisywać, więć jest szansa, że zatrudnimy na kilka godzin opiekunkę do dzieci, a z mŻonką ruszymy na krótką wyprawę. W czerwcu, po powrocie z Polski będę słomianym wdowcem przez kilka tygodni, więc jeśli tylko pogoda dopisze postaram się zrobić kilka dłuższych wypadów. Chciałbym pojechać albo na południe do Pensylvanni, albo do Adirondack’s, albo może do Kanady (n.p. wokół jeziora Ontario). Na lipiec zaplanwaliśmy współny ze znajomymi wypad na biwak na Tysiącu Wysp. Żona z dziećmi pojadą samochodem, ja za nimi na jednośladzie.

Następne miesiące zapowiadają się więc napradę interesująco!

Smog na Finger Lakes

Widok z nad północno wschodniej Kanady
Widok z nad północno wschodniej Kanady

To zdjęcie zostało zrobione 21 października 2000 roku przez załogę wahadłowca Discovery podczas misji STS-92. Widoczne na zdjęciu jeziora to dwa z Wielkich Jezior: Ontario na pierwszym planie oraz Erie w tle. Rzeka w dolnej części zdjęcia to rzeka św Wawrzyńca, łącząca jezioro Ontario z Atlantykiem. Obszar gdzie rzeka wypływa z jeziora Ontario nazywa się krainą tysiąca wysp. Po lewej stronie widać jeziora „palcowe” czyli Finger Lakes.

Zdjęcie zostało zrobione z nad północno wschodniego terytorium Kanady w kierunku południowo zachodnim. Rzeki i jeziora na zdjęciu odbijają światło słońca (refleks słońca) nadając mu niepowtarzalny charakter.

Dla naukowców zdjęcie te ma szczególne znaczenie, gdyż oprócz swej niewątpliwej urody ukazuje również pewien problem. Pomiędzy chmurami u góry a powierzchnią Ziemi na dole widać uwięzioną warstwę smogu, czyli ozonu zawierającego niewielkie ilości lotnych związków organicznych. W przeciwieństwie do „dobrego smogu” w górnych warstwach atmosfery, „zły smog” w pobliżu gruntu jest tworzony przede wszystkim przez ludzi. Wysoko w atmosferze ozon odbija na zewnątrz szkodliwe promieniowanie ultrafioletowe ale gdy pojawia się w pobliżu powierzchni Ziemi, może być wdychany. Badania nad smogiem są kontynuowane ze szczególnym naciskiem na jego powstawanie i wpływ na zdrowie ludzi.

Ja jednak zamieściłem to zdjęcie tutaj z innego powodu. Potraficie znaleźć dziesiąte z jezior palcowych (licząc od lewej)…? Tu właśnie mieszkamy…

STOMP

Dawno, dawno temu, jeszcze przed narodzinami Nadii jeździliśmy podczas weekendów w różne ciekawe miejsca. Często odwiedzaliśmy Nowy Jork, często po to tylko, by zobaczyć jakieś nowe przedstawienie na Broadway’u. Jedno z nich, które szczególnie utknęło mi w pamięci to słynny już chyba na całym Świecie STOMP.



Nowy motor na nowy sezon

Nadia na nowej Suzuki VS800GL Intruder Sezon uważam za rozpoczęty. Dziś zrobiłem pierwszych sto mil na nowej maszynie. Jest znacznie lżejsza od Hondy, dzięki temu oraz pozycji jazdy jest również dużo łatwiejsza w manewrowaniu. No i jest też troszkę mocniejsza. Tyle tylko, że zamiast 55 mil z galona (4.3 litra/100 km) robi tylko 40 (5.9 litrów/100 km)… Aha , no i dziwnie jest czasami na zakrętach zahaczać pietą o asfalt… Ale ogólnie jestem bardzo zadowolony. Z motoru i z tego, że założyłem dziś kalesony…;-)

Sable ustępuje pola Quest’owi

Od jakiegoś czasu, mniej więcej od półtora roku mamy coraz więcej kłopotów z naszym „dużym” autem. Mercury mimo, że bardzo wygodny zaczyna być coraz bardziej zawodny. Przejechaliśmy nim w ciągu siedmiu lat prawie sto tysięcy mil i naprawdę nie mieliśmy zbyt wielu powodów do narzekań. Teraz jednak drobne usterki zaczynają pojawiać się coraz częściej a koszt ich napraw dawno już przewyższył wartość samochodu. Czwartkowa awaria układu chłodniczego zaowocowała więc szybką decyzją: kupujemy nowy samochód.

2007 Nissan Quest 3.5 SMyśleliśmy o tym już od jakiegoś czasu, stąd też uzgodnienie, że ma to być japoński minivan nie stanowiło problemu. Nasze poszukiwania zawęziliśmy do trzech modeli: Hondy Oddysey, Toyoty Sienna i Nissana Quest. Porównanie cen i recenzji użytkowników szybko ograniczyło nasze poszukiwania do jednego tylko modelu. Zlokalizowanie właściwego egzemplarza okazało się dużo trudniejsze. W promieniu siedemdziesięciu pięciu mil od domu znaleźliśmy tylko kilka samochodów, które spełniały nasze warunki wyszukiwania. Kilka telefonów i wiedzieliśmy już, że są tylko trzy miejsca warte odwiedzenia. Postanowiliśmy zacząć od tego najdalszego. Podróż do Elmira zajęła nam półtorej godziny, ale jak się później okazało była to słuszna decyzja. Zaoszczędziliśmy mnóstwo czasu, a także trochę pieniędzy rezygnując z oglądania pozostałych kandydatów…

2007 Nissan QuestZnaleźliśmy tam bowiem dokładnie to czego szukaliśmy: dwuletni, dobrze wyposażony model samochodu za połowę ceny nowego. A do tego z przebiegiem jedynie dziesięciu tysięcy mil! Nareszcie znów będziemy mogli bez obawy ruszać w dalsze podróże! Mimo, że jest nas teraz dużo więcej, nie będziemy musieli rezygnować z wygód. Poza tym, gdy nas w końcu ktoś z Polski odwiedzi, to też łatwiej nam będzie pokazywać okoliczne atrakcje. Nie wspominając już o tym, że usłyszałem sumienną obietnicę wyprawy na kemping tego lata. Nie mogę się już doczekać!

Swoją drogą, to nie wyobrażam sobie zakupu samochodu w czasach przed internetowych…

Przedświąteczne szaleństwa

Grudzień to okres przedświątecznych porządków, szalonych zakupów i przedświątecznych imprez. W zeszłą sobotę nasi sąsiedzi zaprosili większość osiedla na wymianę świątecznych przysmaków, na drinki i dobrą zabawę. Taki był plan. Życie jednak płata nam często psikusy, więc i tym razem nie obyło się bez niespodzianki.

W połowie imprezy ciężki, granitowy blat kuchenny… spadł niespodziewanie na podłogę i gości. Mimo, iż w domu było mnóstwo dzieci, na szczęście żadnego z nich nie było akurat w pobliżu. Niefortunnie jednak spadając roztrzaskał się na mniejsze, ostro zakończone kawałki, które pozbawiły jednego z uczestników zabawy… małego palca u nogi. Na domiar złego, na żonę nieszczęśnika wylał się wrzący sos z kulkami z mielonego mięsa („meat balls” tudzież „mini-karbinadle”) powodując dotkliwe oparzenia.

Żeby ubarwić trochę to zdarzenie dodam tylko, że wspomniana para dopiero co zawitała w progach gospodarzy i była właśnie w trakcie witania się z wszystkimi jej uczestnikami gdy dotknęło ich to nieszczęście. Gospodarz natomiast jest profesjonalnym budowniczym, który bardzo dumny jest ze swego domu i dzięki imprezie chciał wypromować swoją firmę…