Kiedy pracowałem jeszcze na projekcie metra dla Nowego Jorku, danym było mi poznać człowieka, który przeniósł się do naszej firmy z zachodniego wybrzeża USA. Choć już wtedy wydawało mi się to nieco dziwne, to jednak nie wiedziałem jeszcze wtedy z jak szalonym zadaję się człowiekiem. Fakt porzucenia słonecznej Kalifornii na rzecz zimnego Nowego Jorku, aczkolwiek dziwny, sam w sobie nie jest jeszcze podejrzany. Różne przecież powodują ludźmi motywy, zwłaszcza w czasach przegrzanej koniunktury. Dzięki zyskom ze sprzedaży małego domku na przedmieściach Sacramento, a również dlatego, że ceny nieruchomości w stanie Nowy Jork są nieporównywalnie niższe (poza NYC oczywiście), zafundował sobie Matt sporych rozmiarów ranczo w malowniczej dolinie Canisteo.
Wkrótce pojawiły się tam również konie, a po roku na świat przyszedł nowy potomek rodu. Mimo nieciekawej sytuacji w firmie, sielanka trwała. Matt nie przepracowywał się zbytnio, czas w zakładzie spędzał na przeglądaniu internetu, zawsze na bieżąco był z notowaniami giełdowymi, znał wszystkie wiadomości z kraju i ze Świata, ba – nawet pilnował swoich aukcji na eBay’u. Po jakimś czasie jednak, a było to już po moim z firmy odejściu, ktoś zaczął uważniej przyglądać się jego poczynaniom. Okazało się, że jego erudycja i znajomość trendów gospodarczych nie sprawiły większego wrażenia na przełożonych. Kilka upomnień, wpierw ignorowanych, po jakimś czasie zaczęło przynosić efekty. Matt co prawda z wertowania szpalt w czasie pracy nie zrezygnował, mniej jednak czasu spędzał już na eBay’u. Więcej za to na Monsterze. Po kilku miesiącach również i to przyniosło efekty. Matt dostał ciekawą ofertę pracy w Richmond i nie czekając na kolejne pouczenia, złożył wymówienia i przeniósł się czym prędzej do Virginii. Pieniądze zainwestowane w ranczo pozostały jednak w malowniczej dolinie Canisteo…
Jak już kilka lat temu wspominałem, zakup nieruchomości w Hornell, czy okolicach wcale nie jest rzeczą trudną. Domy nie są co prawda atrakcyjne architektonicznie, jednak ich estetykę poprawia znacząco ekonomia. Domy są tu tanie. Bardzo tanie. Jest to oczywiście ważne w momencie kupna nieruchomości, jeszcze ważniejsze jednak okazuje się podczas ich sprzedaży. Znałem ludzi, którzy mimo świetnej passy na amerykańskim rynku nieruchomości próbowali swe domy sprzedać po kilka lat. Z marnym rezultatem. Nic więc dziwnego, że Matt również miał z tym problemy. Zwłaszcza, że decydując się kilka lat temu za zakup nieruchomości nie znając opisanych wyżej realiów, nie negocjował zbyt skutecznie.
Kilka miesięcy po przenosinach do Richmond, dom wciąż stał jeszcze na rynku i mimo zdecydowanie niskiej ceny nie wzbudzał żadnego zainteresowania wśród potencjalnych nabywców. Matt wszedł już w posiadanie kolejnej nieruchomości w Richmond. Kolejna nieruchomość, to jednak również kolejny kredyt do spłacania. Matt będąc człowiekiem przedsiębiorczym postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Skoro nikt domu w Canisteo nie chciał kupić, nikt go też nie będzie żałował gdy zniknie. No, może poza ubezpieczalnią, która będzie musiała pokryć właścicielowi straty…
Pewnej gorącej, lipcowej nocy opuszczony dom w niewyjaśnionych okolicznościach stanął w płomieniach. Pozostające pod opieką tutejszego towarzystwa przyjaciół zwierząt konie Matt’a cudem tylko zdołały opuścić stajnię. Po ranczu zostało jedynie pogorzelisko. Przyczyny pożaru wciąż bada policja.
Następnego ranka w Richmond kamery bezpieczeństwa na jednej ze stacji benzynowych zarejestrowały samopodpalenie. Matt trafił do szpitala z oparzeniami trzeciego stopnia…